Zastanawiacie się czasem, jakie dziecięce zmysły rozwija czytanie książek? Na pewno słuch – w końcu maluch słyszy dorosłą osobę, która mu czyta. Na początku jest to tylko kojący głos rodziców czy opiekunów. Potem dźwięki zaczynają się układać w zrozumiałe słowa, te zaś w historie. Kolejnym zmysłem jest wzrok. Śledząc ilustracje, dziecko rozpoznaje kolory. Najpierw podstawowe, potem ich odcienie. Im starsze, tym większą uwagę zwraca na szczegóły. Dostrzega podobieństwa i różnice. Kiedy zaś maluch samodzielnie sięga po książeczkę i zaczyna ją kartkować, uruchamia się zmysł dotyku. Jego rozwój książki mogą dodatkowo wspierać, kiedy są w nich elementy sensoryczne – ruchome suwaki czy otwierane klapki pomagające ćwiczyć paluszki.

Okazuje się jednak, że lektura może wpływać również na dziecięcy zmysł węchu!

I nie chodzi tu tylko o wdychanie zapachu świeżego druku w nowo kupionych książkach, choć i to buduje cudowne wspomnienia i dobre skojarzenia na całe życie. Na rynku pojawiły się właśnie książki pachnące owocami, warzywami, czekoladą, a nawet pieczonym kurczakiem. A od węchu jest już bardzo blisko do smaku! Czy naprawdę czytając książkę, dziecko może używać wszystkich zmysłów naraz?

Pachnące książki – jak to działa?

„Moja pachnąca książeczka z kolorami. Akademia Mądrego Dziecka” to nowa seria, która obejmuje cztery tytuły: „Na targu”, „Pierwsze zapachy”, „Owoce” i „Zapachy świata”.

W każdej książce pod otwieranymi klapkami dzieci znajdą ukryte zdjęcia owoców, warzyw, kwiatów, ziół lub przypraw, a nawet morskiej fali. Wszystkie te zdjęcia po potarciu paluszkiem uwalniają przyjemny, naturalny, intensywny zapach. Jest to możliwe dzięki technologii znanej z katalogów z kosmetykami. Specjalna, bezpieczna dla dzieci i środowiska farba zawiera zapachowe mikrokapsułki, które pękają po potarciu kartki.

Ale to nie wszystko. Poza pachnącymi zdjęciami są tu też realistyczne, wesołe ilustracje z podpisami, a na nich mniej i bardziej znane produkty żywnościowe, gatunki zwierząt, przedmioty codziennego użytku, bohaterowie ulubionych baśni. Pogrupowano je według kolorów. Koniecznie zobaczcie, jak książeczki wyglądają w środku:

Jak czytać pachnące książeczki?

„Czemu moje dzieci są już takie duże?!” – pomyślałam, kiedy pierwszy raz wzięłam „Moje pachnące książeczki z kolorami” do rąk. Rzeczywiście na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to typowe książeczki dla maluchów z „dodatkowym gadżetem” w postaci pachnących stron. Jednak to wspaniałe narzędzie edukacyjne, które przyda się dzieciom w różnym wieku. Mój czteroletni syn spędził z tymi książkami długie godziny. I po raz pierwszy w życiu spróbował czerwonych porzeczek!

Dla maluchów – nauka słówek w różnych językach

Badania naukowe dowodzą, że zapach ma wpływ na pamięć długotrwałą. Dzieciom łatwiej zapamiętać nowo poznane słowa, kiedy ich brzmienie mogą skojarzyć z doznaniami zmysłowymi. Tę wiedzę już dość powszechnie wykorzystują nauczyciele języków obcych. Dzieciom (a także dorosłym!) łatwiej zapamiętać, że pomarańcza to pomarańcza, kiedy nie tylko zobaczą ją na rysunku, lecz również wezmą do ręki i powąchają, spróbują. Nie zawsze jednak mamy pod ręką wszystkie możliwe owoce czy warzywa. W przypadku maluchów dochodzi też kwestia potencjalnych alergii. Są dzieci, które źle reagują na jabłka, cytrusy czy truskawki. W ich przypadku możliwość powąchania produktu bez bezpośredniego kontaktu z nim jest dużo bezpieczniejsza! Możemy użyć książki, żeby uczyć malucha nowych słów. Nie tylko po polsku. To świetna pomoc również w nauce drugiego języka.

Dla przedszkolaków – zagadki zapachowe

W „Moich pachnących książeczkach z kolorami” ilustracja pachnącego owocu lub przyprawy jest schowana za podnoszoną klapką w taki sposób, że przez okrągły otwór widać tylko jej niewielki fragment. Dziecko może próbować zgadnąć, co to jest, na podstawie widocznego fragmentu i znając kolor, któremu ma odpowiadać ukryta w okienku rzecz, a w końcu też wąchając potarty fragment ilustracji. To świetna zabawa również dla większej grupy dzieci, np. w przedszkolu. Dzieci mogą kolejno wąchać strony z zawiązanymi oczami i próbować odgadnąć zapach. Mogą o nim dyskutować – opowiadać, jakie skojarzenia czy wspomnienia się z nim wiążą.

Pachnące książki – sposób na niejadka?

Zanim dałam czteroletniemu synkowi książkę „Na targu”, zadbałam o to, żeby mieć pod ręką kilka rzeczy, które można w niej znaleźć. Nie tylko te z pachnących zdjęć! Był więc melon, miód, mięta, truskawki i czosnek ze zdjęć, ale też czerwone porzeczki, jeżyny, czerwona cebula czy szczypiorek z ilustracji. Ostatnio ciężko było mi zachęcić syna do próbowania nowych rzeczy. Ale wśród zgromadzonych produktów było kilka, które naprawdę lubi. Na początku wąchaliśmy więc truskawki i miód z książki, porównując ten zapach z zapachem realnych produktów. Testy wyszły naprawdę dobrze, bo zapachy w książce są naturalne, nie „chemiczne”. Melon pachnie jak melon po rozkrojeniu, a nie jak melonowy szampon do włosów. Potem przyszedł czas na zjadanie wąchanych przysmaków. Dałam synowi do powąchania stronę z miętą i listki mięty z doniczki dla porównania. Po tym etapie łatwo dał się namówić na spróbowanie listka mięty, choć na co dzień asekuracyjnie odmawia spróbowania każdej zieleniny. Przeszliśmy więc do tych ilustracji, które nie pachną i naszykowanych świeżych owoców oraz warzyw, które można było zbadać. I właśnie wtedy padło pytanie, które każdy rodzic chce usłyszeć: „Mamo, a mogę spróbować TEGO?”. I do diety synka dołączyły czerwone porzeczki!

Bezpieczna sytuacja – w której dziecko będące na etapie odrzucania jedzeniowych nowości nie widzi przed sobą talerza z posiłkiem, ale książkę, która dobrze mu się kojarzy – może sprawić, że zechce poznać nowy smak. Na własnych warunkach. To wielki sukces! Może u Was też zadziała?