Dzięki nim jesteśmy szczęśliwsi, spokojniejsi, lepiej radzimy sobie z problemami. O kim mowa? O przyjaciołach! Potrzebujemy ich w życiu bardziej niż nam się wydaje. Badania dowodzą, że osoby, które już w dzieciństwie mają oddanych przyjaciół, są zdrowsze niż te, które nie mają bratniej duszy.

Znalezienie przyjaciela nie zawsze jest jednak łatwe. Pytanie, czy my, dorośli – rodzice, opiekunowie, nauczycielki i nauczyciele – powinniśmy pomagać dzieciom w nawiązywaniu przyjaźni? Przyznaję, że kilka lat temu powiedziałabym pewnie, że nie. Że lepiej zostawić sprawy własnemu biegowi. Jednak z perspektywy mamy kilkulatków przyznaję, że czasem warto wkroczyć do akcji.

Najlepszym przyjacielem mojego syna został chłopiec, którego na początku Iwo nienawidził. Przepraszam za użycie takiego ostrego słowa, ale tak właśnie, ku mojemu wielkiemu zdumieniu, mówiło o nowym koledze moje dziecko. Trudno było mi zarówno zaakceptować takie słowa, jak i zrozumieć te emocje. Zwłaszcza że chłopiec i jego rodzina od pierwszej chwili wydali mi się bardzo sympatyczni. I pomyślałam, że wspaniale byłoby, gdyby nasze dzieci jednak się polubiły.

Oczywiście nie próbowałam syna do niczego zmuszać. Doskonale rozumiem, że nikogo nie da się zmusić do miłości; podobnie – nie można namówić kogoś na przyjaźń. Starałam się jednak zrozumieć powody tej zaskakującej niechęci. Nie jest łatwo przekonać pięciolatka, że każdemu warto dać szansę. Minęło kilka tygodni, przegadaliśmy wiele godzin. Nauczycielki w przedszkolu stworzyły chłopcom przestrzeń do spokojnego poznania się, zrozumienia, że sporo ich łączy. I pewnego dnia Iwo wyszedł z przedszkola i nagle oznajmił: „On jest moim najlepszym przyjacielem”.

Przyjaźń czeka tuż za rogiem

Również w przypadku Basi, bohaterki książek Zofii Staneckiej, dorośli nieco pomogli w narodzinach przyjaźni między nią i Anielką. Ta historia jest opisana w tomie „Basia i przedszkole”.

Basia chodzi do przedszkola już od jakiegoś czasu, lubi bawić się z dziećmi, ale nie ma jeszcze prawdziwej przyjaciółki ani przyjaciela i zaczyna jej to doskwierać. Jednak, kiedy nauczycielka sadza ją przy stoliku z Anielką, którą dzieci w przedszkolu nazywają „dziwadłem”, Basia jest niezadowolona. Okazuje się jednak, że dziewczynki szybko nawiązują nić porozumienia. A pod koniec dnia świetnie się razem bawią pod wyrozumiałym okiem dorosłych, którzy sprawiają wrażenie, jakby znali jakąś tajemnicę. Tajemnicę, która sprawia, że tego dnia bez żadnych konsekwencji można wybrudzić całe ubranie podczas produkcji błotnych kotletów. O tym, jakim wsparciem z czasem staną się dla siebie dziewczynki, można przeczytać w kolejnych książkach z serii. Na tę wyjątkową relację dzieci mogą spojrzeć również oczami samej Anielki. Wystarczy, że sięgną po „Anielkę z podserii „Basia i przyjaciele”.

Czy to już przyjaźń, czy tylko zabawa?

Psycholożka prof. Judy Dunn z katedry psychologii rozwojowej w Instytucie Psychiatrii King’s College, autorka książki „Przyjaźnie dzieci” pisze, że choć relacje między kilkulatkami na początku ograniczają się do wspólnej zabawy, dzieci bardzo szybko chcą coraz więcej czasu spędzać w gronie kolegów i koleżanek. Zaczynają powierzać sobie sekrety. Pojawia się sympatia i zaufanie. Niepostrzeżenie nieskrępowana zabawa staje się wstępem do głębokiej wieloletniej relacji.

Warto więc pokazywać dzieciom, że wspólne spędzanie czasu może sprawić, że bardzo kogoś polubimy. Należy tłumaczyć, czym jest przyjaźń i dlaczego pełni ważną funkcję w naszym życiu.

Wstępem do takich rozmów może być książka „Czy będziesz moim przyjacielem?”.  To pierwsza od 25 lat nowość w uwielbianej przez dzieci i rodziców na całym świecie serii „Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham”. Mały Brązowy Zajączek trochę się nudzi. Duży jest zajęty, więc nasz bohater musi bawić się sam. Odbicie w kałuży czy gonienie za cieniem zajmują go tylko na chwilę, doskwiera mu samotność. I wtedy spotyka Mgiełkę – śnieżnobiałą zajączkę mieszkającą w okolicy. „Czy będziesz moim przyjacielem? Czy chcesz się ze mną bawić?” – pyta nowa znajoma. We dwójkę każda zabawa jest bardziej ekscytująca, a pomysłów na nowe rozrywki nie brakuje. I choć gdy Mgiełka znika Małemu z pola widzenia, w jego serduszku pojawia się niepewność, czy nowa koleżanka jeszcze się pojawi, szybko okazuje się, że przyjaciele nie znikają tak łatwo.

Nie ma przyjaźni bez współpracy

Prof. Judy Dunn twierdzi, że nawiązane we wczesnym dzieciństwie bliskie znajomości są bardzo ważne dla rozwoju umiejętności społecznych. Stają się postawą późniejszych relacji. Dzieci dbają o uczucia ulubionych kolegów i koleżanek, próbują zrozumieć ich punkt widzenia, uczą się, jak radzić sobie z różnicą zdań czy zazdrością o uwagę przyjaciela lub przyjaciółki. Przekłada się to w przyszłości na ich funkcjonowanie w środowisku pracy czy relacje z partner(k)ami.

Przyjaźń uczy nas współpracy. A udana współpraca może być wstępem do przyjaźni! Razem możemy więcej! Przypomina o tym pięknie ilustrowany picture book „Świat chce, byś był sobą. W tej opowieści grupka dzieci buduje balony na ciepłe powietrze, żeby udać się we wspólną podróż w nieznane. Choć każde z nich jest inne, ma inny pomysł i styl pracy, uzupełniają się i wspierają. Dzięki temu, że słuchają się nawzajem, dzielą pomysłami, a każdy wykorzystuje swoje mocne strony, wszystkim udaje się osiągnąć sukces.

Gdy dziecku trudno znaleźć przyjaciela…

Czasami bywa jednak tak, że dziecko przez kilka lat nie może znaleźć bratniej duży. Tymczasem większość dzieci potrzebuje bliskiego rówieśnika lub rówieśniczki. Na dodatek często, idąc do szkoły, dziecko całkowicie zmienia środowisko i musi od nowa budować relacje. Wielu dzieciom towarzyszy wtedy obawa o to, czy znajdą przyjaciół i czy ktoś je polubi.

W takiej sytuacji jest Marysia, siedmioletnia bohaterka książki „Srebrny dzwoneczek. Za kilka tygodni ma iść do pierwszej klasy i jest przekonana, że w szkole nie wzbudzi niczyjej sympatii. W końcu musi być jakiś powód, dla którego dzieci z podwórka jej dokuczają i nie ma żadnej bliskiej koleżanki. Nie przekonują jej dorośli, którzy powtarzają, że jest miłą dziewczynką, której nie sposób nie lubić. Sytuacja zmienia się, kiedy podczas wakacji u cioci Marysia poznaje osobę, która jest bardziej nieśmiała niż ona sama. I znowu to dorośli instynktownie czują, że przedstawienie sobie dziewczynek jest dobrym pomysłem. Widzą to, jeszcze zanim dostrzegą to same zainteresowane. Kiedy Marysia również zaczyna rozumieć, że pod płaszczykiem niechęci mała sąsiadka skrywa, znany jej samej, lęk przed odrzuceniem, postanawia zrobić pierwszy krok. I zyskuje prawdziwą przyjaciółkę.

Ta niosąca nadzieję książka pomoże wszystkim dzieciom, które mają obawy przed wejściem w nową grupę rówieśniczą.

Pierwsze przyjaźnie naszych dzieci potoczą się na pewno różnie. Są wśród nich takie, które będą trwały długie lata, nawet całe życie. Inne pewnie nie przetrwają próby czasu, przeprowadzek, zmian związanych z dorastaniem. Twarze się zatrą, zostanie wspomnienie czegoś, co na pewnym etapie życia było ważne i dawało poczucie bezpieczeństwa.

Do nas, dorosłych należy kibicowanie rodzącym się bliskim relacjom naszych dzieci. I pokazanie, że przyjaźń, choć wymaga sporo pracy, sprawia, że nasze życie jest lepsze.