„Nie oceniaj książki po okładce” – mówi znane powiedzenie. Jeśli jednak rozmawiamy o książkach dla dzieci, okładka ma duże znaczenie. Jest bowiem zapowiedzią tego, co znajdziemy w środku, a to w książkach dla dzieci jest równie ważne, a czasem może nawet ważniejsze niż tekst. To pierwsze spotkanie z ilustracjami, dzięki którym dzieciom łatwiej jest przenieść się do świata opisanego w książce. Ciekawe ilustracje mają też wielkie znaczenie w przypadku książek edukacyjnych, ponieważ pomagają zrozumieć trudne zagadnienia i utrwalić zdobytą wiedzę.

Sama przykładam dużą wagę do tego, jakie ilustracje są w książkach, które kupuję dzieciom. Widzę też, że moich synów potrafią zniechęcić do lektury te, które im się nie podobają. Wtedy dużo trudniej przekonać ich, że książka może być ciekawa. Natomiast wtedy, kiedy ilustracje ich zachwycą, są w stanie rzucić wszystko i natychmiast chcą ją czytać.

Pomóż dziecku zanurzyć się w opowieści dzięki pełnym szczegółów ilustracjom

Jedną z takich książek, które ostatnio musieliśmy przeczytać NATYCHMIAST, jest nowa pozycja z serii Akademia Mądrego Dziecka. „Kosmiczne urodziny! Lecimy na Księżyc” to wyjątkowa książka popularnonaukowa, w której dzieci znajdą mnóstwo ciekawostek o ziemskim satelicie i lotach kosmicznych. Jest jednak zupełnie niepodobna do innych dostępnych na rynku książek poświęconych tej tematyce. Pretekstem do przekazania dzieciom wiedzy jest tu opowieść o imprezie urodzinowej, która rozpoczyna się już w rakiecie kosmicznej i trwa w najlepsze w trakcie pobytu dzieci na Księżycu.

Ilustracje Simony Ceccarelli w tej książce są jak kadry z filmu animowanego. Dynamiczne, kolorowe, mnóstwo się na nich dzieje zarówno na pierwszym, jak i na drugim planie. Są też pełne zabawnych szczegółów, takich jak urodzinowe czapeczki noszone przez dzieci na kosmicznych hełmach czy dryfujący w stanie nieważkości tort i goniący za nim pies. Dzięki temu, że rysunki są tak sugestywne, dzieciom łatwo sobie wyobrazić, jak wygląda funkcjonowanie w stacji kosmicznej czy spacer po Księżycu. Dzięki temu bez trudu zapamiętują fakty i ciekawostki związane z tematem. Jest jeszcze jedna rzecz warta podkreślenia.

Dzieci widoczne na ilustracjach pochodzą z różnych grup etnicznych. Wciąż bardzo mało jest takich tytułów na naszym rynku, dlatego cieszę się za każdym razem, kiedy podobna pozycja wpada w moje ręce. Uważam, że czytanie i oglądanie takich książek to jeden z najlepszych sposobów na uczenie dziecka o różnicach między ludźmi.

Ilustracje w służbie nauki

„Kosmiczne urodziny! Lecimy na Księżyc” prezentuje zupełnie nowe podejście do tego, jak powinna wyglądać książka edukacyjna dla dzieci. Ale w klasycznych książkach poświęconych różnym naukowym zagadnieniom, ilustracje odgrywają równie istotną rolę. Przejrzyste infografiki, rysunki, które umiejętnie łączą realizm z dziecięcym upodobaniem do wszystkiego co zabawne, kolorowe i uśmiechnięte, a także odwołanie się do estetyki, którą dzieci znają z gier czy filmów animowanych to klucz do sukcesu. Sukces w tym przypadku polega nie tylko na tym, że dziecko chętnie sięgnie po książkę i ją przeczyta, lecz także na tym, że przyswoi solidną porcję wiedzy.

Doskonałym przykładem takiej grafiki jest książka Philipa Buntinga „Ja i moje mikroby” z serii „Akademia Mądrego Dziecka. Chcę wiedzieć!”. To przeznaczona dla starszych przedszkolaków i dzieci w wieku wczesnoszkolnym książka o najmniejszych stworzeniach, z którymi dzielimy świat i swoje ciała. Na ilustracjach dzieci znajdą wirusy, bakterie, grzyby, pierwotniaki, priony i archeony. Mają one kształty odpowiadające rzeczywistym, włoski, wici czy kolce, ale jednocześnie dorysowano im oczka i zabawne minki. Są tu też przejrzyste schematy, np. jak powinniśmy myć ręce czy jak przebiega przeziębienie. Edukacyjne książeczki dla dzieci powinny być kolorowe i ciekawe – to sprawia, że dzieci chłoną wiedzę!

Ilustrowane książki dla dzieci – obrazy o… obrazach

Są też książki, w których to właśnie ilustracje grają pierwsze skrzypce i są nośnikiem treści, a nie tylko jej uzupełnieniem. Książki obrazkowe, wyszukiwanki, picture booki – takie, które można czytać na wiele sposobów, za każdym razem odkrywając w nich coś nowego. W wypadku takich książek szczególnie ważna jest jakość ilustracji.

Jedną z tych książek jest „Van Dog” Gosi Herby i Mikołaja Pasińskiego. To rysunkowa historia psa malarza, który rankiem udaje się na łąkę, żeby namalować tam piękny pejzaż. Zadanie nie jest łatwe, bo od momentu, w którym rozstawia sztalugi, aż do wieczora ciągle ktoś przeszkadza mu w pracy. Od malutkich mieszkańców łąki, takich jak ciekawska dżdżownica, po wielgachną jaszczurkę szukającą drogi do Tokio. Na kolejnych rozkładówkach zamieszanie jest coraz większe i przybywa szczegółów.

Dzieci obserwują pracę malarza, dowiadują się, na ile sposobów można nazwać różne odcienie niebieskiego. Ta książka to też pierwsze dla wielu dzieci spotkanie z historią światowego malarstwa. Gosia Herba umieściła bowiem na ilustracjach i na wyklejce książki mnóstwo rysunków inspirowanych najsłynniejszymi obrazami. Jeśli mali czytelnicy i czytelniczki zechcą spróbować własnych sił i sprawdzić, jak to jest być malarzem, znajdą w książce plakat, który mogą samodzielnie uzupełnić. Swoimi pracami mogą podzielić się w mediach społecznościowych, oznaczając je hasztagiem #vandog.

Książkę doceniło jury prestiżowej Illustrators Exhibition 2021. Została ona wybrana, spośród 3235 uczestników z całego świata do grona prac 77 ilustratorów, które zostaną zaprezentowane podczas tegorocznych 58. Międzynarodowych Targów Książki dla Dzieci w Bolonii!

Czy to narysowało dziecko? Siła ilustracji w książkach o Basi

Nie tylko plakat może zachęcić dzieci do podejmowania prób samodzielnego rysowania. Taką moc mają ilustracje w książeczkach dla dzieci, z którymi dzieci czują się bezpiecznie, w których odnajdują echa własnych prób rysowniczych.

Dla moich dzieci takimi ilustracjami są te stworzone przez Mariannę Oklejak do książek z serii o Basi. Czasami spotykam się z pytaniami dorosłych zaskoczonych jej kreską: Czy to narysowało dziecko? Czy te ilustracje są niedokończone? Kiedy jednak przyjrzą się bliżej scenom uchwyconym przez ilustratorkę, odnajdują w nich mnóstwo smaczków umieszczonych tam właśnie z myślą o nich – rodzicach i opiekunach, którzy będą czytać razem z dziećmi.

Mali czytelnicy i czytelniczki pokochali Basię za to, że jest podobna do nich, ale również za jej wizerunek, za charakterystyczny pasiasty sweterek, za emocje, które Marianna Oklejak cudownie odmalowuje na buzi dziewczynki. Zapytajcie dzieci, czy wyobrażają sobie, że Basia lub Misiek Zdzisiek mogliby wyglądać inaczej. Założę się, że będą głośno protestować!