Kiedy wpadła mi w ręce książka z serii „Strrraszna Historia”, pomyślałam coś w rodzaju „Matko! Jakie to dobre!”. Od razu kupiłam kilka różnych tytułów z serii i z myślą „Może tym razem zaskoczy” popędziłam do domu, gdzie czekał siedmiolatek nie najlepiej radzący sobie w szkole.

Oswoić „nieczytula”

W rodzinie hołdowaliśmy zasadzie, że dziecku trzeba czytać od kołyski, więc czytane było.
Efekt przeszedł nasze oczekiwania, udając się jednak w nieoczekiwanym kierunku.
Młody na swój sposób cenił książki, tyle że sam nie chciał ich czytać. Uwielbiał za to słuchać opowieści. O czasach dawnych i tych mniej odległych, o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby; o przyrodzie i o zwierzętach. I oczywiście wszystkie te historie powinny być czytane „ze zmienianiem głosów” i z dodatkowymi efektami akustycznymi dla dodania realizmu.
I jakkolwiek chwile domowych słuchowisk wspominam z rozrzewnieniem, to wówczas sen z powiek spędzało mi pytanie: co zrobić, żeby zaczął czytać samodzielnie?
Pewnie już się domyślacie, co było dalej. Tak, książki z serii „Strrraszna Historia”, a potem także „Horrrendalna Historia” i „Monstrrrualna Erudycja” stały się ulubioną lekturą. Zaskoczyło. A skoro tak, to należało szybko dorzucać kolejne tytuły do rozgrzanego czytelniczego pieca.

Proces oswajania „nieczytula” z czytaniem przebiegał następująco. Najpierw było ostrożne kartkowanie książki w celu przekonania się, że posiada drapieżne litery, skupione w nielicznych watahach, co najwyraźniej sugerowało pewną możliwość ich oswojenia. Potem doszło przyglądanie się obrazkom, czytanie podpisów przy nich oraz tekstów w dymkach, bo te książki zawierają sporo zabawnych komiksowych wstawek. Element humoru i zabawy okazał się niezwykle ważny, jeśli nie najważniejszy dla przełomu, który w końcu nastąpił. Młody oswoił swoją pierwszą książkę, która tym razem zamiast go pożreć, jadła mu z ręki. Przeczytał ją od deski do deski. A potem jeszcze raz i ponownie. I chciał więcej!
Sukces na miarę pierwszej jazdy na dwukołowym rowerku, czyli praktycznie jak lądowanie na księżycu.

Jest w czym wybierać

Ale na tym nie koniec. Po lekturze „Niesamowitych Egipcjan”, „Rewelacyjnych Greków”, „Wrednych Rzymian” oraz „Krwawych władców i wrednych królowych” pojawiło się pytanie – a o Polsce coś jest?
Zaczęło się rodzić coś na kształt prawdziwego zainteresowania i poszukiwania.
O Polsce było. Okazało się, że polscy autorzy z powodzeniem podjęli temat i humorystyczny styl twórcy oryginału – Terry’ego Deary’ego. „Dynamiczna dynastia Jagiellonów” i „Atrakcyjni królowie elekcyjni” rozwijały fascynację historią. Z kolei „Śmiertelne choroby” i „Kipiący mózg” z pokrewnej serii „Monstrrrualna Erudycja”, noszone codziennie do szkoły i obficie cytowane, stały się niewyczerpanym źródłem utrapienia nauczyciela przyrody: „Uczeń przeszkadza w lekcji, chociaż w sumie ma trafne uwagi, ale jednak mógłby je zachować na sprawdzian”.

Ta pierwsza

Prawdopodobnie wielu rodziców potrafi wskazać taką książkę, którą dziecko uwielbiało w dzieciństwie. Niektórzy pewnie też dostrzegli książki, które wpłynęły na zainteresowania dzieci. Założę się, że jest ich całkiem sporo, ale dla nas to była właśnie ta seria, która do trudnych i zawiłych tematów historycznych podchodzi z szacunkiem dla faktów, ale też z dużym humorem i zrozumieniem, że na pewnym etapie rozwoju dziecko skupia swoją uwagę na zupełnie innych rzeczach niż zależność przyczynowo-skutkowa czy zapamiętywanie dat.

Swoją drogą zamieszczane w książkach „Strrrasznej Historii” komiksowe kalendaria bardzo pomagają w uporządkowaniu wydarzeń na osi czasu. Zauważyłam, że po pewnym czasie syn zaczął układać na półce poszczególne książki z serii w kolejności chronologicznej.

Dobrze opowiedziana historia

Ostatnio, ku naszemu zadowoleniu, ukazały się dwa nowe tytuły – „Sakramencki sarmatyzm” i „Zagmatwane zabory”. Obie, napisane ze swadą i dowcipem, zawierają elementy, o których pisałam wyżej, mnóstwo ciekawostek, przydatne kalendaria, komiksowe kadry zamiast długich opisów wydarzeń i trafnie dobrane cytaty z literatury epoki.

W książce o zaborach podobał nam się epizod z powstania listopadowego, czyli atak spiskowców na Belweder opisany jako gra komputerowa pt. „Belvedere Busters” oraz rewelacyjny rysunek – „Jak wyglądałby wóz Drzymały w każdym zaborze i dlaczego” – pozwalający zapamiętać najważniejsze różnice pomiędzy poszczególnymi zaborami.

Czy wiecie, że pierwszy samochód wyprodukowany na ziemiach polskich, zaprezentowany w 1912 r., nosił nazwę STAR, osiągał „chyżość maksymalną” 60 km/h, zużywał litr paliwa na 10-15 km, a jego wyposażenie dodatkowe stanowiły tak niezbędne akcesoria, jak m.in.: 2 latarnie acetylenowe, latarnia naftowa, trąba z długim wężem i 2 metry drutu?

„Sakramencki sarmatyzm” jest pełen wszystkiego. Jak sam barok, z którym się pokrywał w czasie. Mamy tu i niekończące się wojny Rzeczpospolitej, wielką i lokalną politykę, życie codzienne i obyczaje szlachty oraz tyle ciekawostek, że na rodzinnym spotkaniu możecie zostać duszą towarzystwa, o zaimponowaniu nauczycielce nie wspominając.
Jedną z ciekawszych jest krótka historia Liber Chamorum, czyli spisu plebejuszy, którzy próbowali wkraść się podstępem lub łapówką do stanu szlacheckiego i otrzymać wymarzone nazwisko zakończone na -ski lub -cki.
Inna rzecz, która nas zaintrygowała, to niebywale zabawny opis ceremonii pogrzebowej, gdyż jak się okazuje sarmaci uwielbiali celebrować także pogrzeby i to z prawdziwie – w tym przypadku należałoby powiedzieć – husarską fantazją.

Czy wiecie, że sarmaci używali łaciny w taki sposób, jak my dziś języka angielskiego? Nie tylko potrafili mówić i pisać w tym języku, lecz także często wplatali całe mnóstwo łacińskich wyrażeń w mowę potoczną.

Na początku wasze dzieci wcale nie muszą być miłośnikami magistra vitae. Wystarczy, że lubią ciekawe historie. Jestem pewna, że stopniowo zaglądając w przeszłość, dostrzegą to, co do tej pory im umykało. Związek. Przyczynę. Skutek. Wtedy wkroczą na kolejny poziom wtajemniczenia zarówno ucznia, jak i mola książkowego.
Historia jest pasjonująca i pouczająca, ale by móc się z niej uczyć, warto słuchać ludzi, którzy z pasją potrafią o niej opowiadać. Tak właśnie czynią autorzy książek z serii „Strrraszna Historia”.

Oya Kami