Uwielbiam kuchenne eksperymenty. Oboje z mężem dużo gotujemy, lubimy poznawać nowe smaki, odkrywać nowe restauracje. Zależy nam na tym, żeby dzieci towarzyszyły nam w kulinarnych przygodach. Rzeczywistość często jednak weryfikuje rodzicielskie plany. Co zrobić, kiedy dziecko nie chce próbować nowych potraw?

Dlaczego dziecko nie chce próbować nowych smaków?

Dzieci miewają okresy, w których negują wszystkie nowe produkty, a ich dieta składa się z kilku ulubionych, bezpiecznych – według nich – produktów. To potrafi spędzać rodzicom sen z powiek. Martwimy się w końcu o zdrowie naszych dzieci. Zastanawiamy się, czy przy ograniczonym jadłospisie będą się dobrze rozwijać, czy nie będą chodzić głodne w przedszkolu.

Jakiś czas temu wrzuciłam na Facebooka zdjęcie talerzy ze śniadaniem moich dwóch synów. Dzieci, które dorastają pod jednym dachem, lubią te same książki i grają w te same gry komputerowe, a różnica wieku między nimi to dwa lata. Talerz starszego w połowie składał się z najróżniejszych surowych warzyw, na chlebie była pasta jajeczna ze szczypiorkiem. Na talerzu młodszego były same białka jajek. Z warzyw pomidorki koktajlowe, które zaakceptował po długich negocjacjach i które finalnie zjadł w śladowej ilości. Pod tym wpisem wiele osób napisało, że u nich w domu sytuacja wygląda podobnie!

Czy martwię się dietą mojego drugorodnego? Nie. A to dlatego, że dwa lata temu moje starsze dziecko jadło podobnie. Jego pediatra przekonała mnie, że to normalne. I że z dużym prawdopodobieństwem jego wybiórczość pokarmowa minie. Tak się stało! Dziś jest wiecznie głodnym odkrywcą nowych smaków. Mam nadzieję, że niedługo i młodszy brat pójdzie w jego ślady. To, że dziecko nie chce próbować nowych potraw, wynika z jego rozwoju. Rozumiem jednak frustrację rodziców, którzy chcieliby widzieć na talerzach swoich dzieci coś więcej niż bułkę z masłem i suchy makaron.

Warzywa i owoce są fajne!

Kiedy dziecko nie chce próbować nowych smaków, musimy sprawić, żeby warzywa czy owoce stały się dla niego elementem otaczającej rzeczywistości. Dobrze, żeby dziecko miało je w zasięgu wzroku, żeby widziało, że inne osoby w domu jedzą je na co dzień. Możemy je – umyte, obrane, gotowe do jedzenia – stawiać na stole, tak, żeby każdy mógł po nie sięgnąć. Możemy dokładać porcję do posiłku dziecka. Pod warunkiem, że nie będziemy go zmuszać do ich zjedzenia.

Warto też zaangażować dzieci w przygotowywanie posiłków. Już kilkulatek może bezpiecznie skrobać marchewkę czy kroić miękkie produkty, takie jak banany czy awokado. Samodzielnie przygotowane jedzenie smakuje lepiej, ale wcale nie daje gwarancji, że dziecko spróbuje tego, co „ugotowało”. Jeśli zechce tym tylko nakarmić mamę czy tatę, pozwólmy mu na to!

Można też wykorzystać owoce i warzywa w zabawie, nauce kolorów czy liczenia.

Jeśli dziecko mimo wszystko woli się trzymać z daleka od tych produktów, możesz sięgnąć po zapachowe książeczki z serii „Moja pachnąca książeczka z kolorami. Akademia mądrego dziecka”, dzięki którym pozna aromaty truskawki, mięty czy czosnku. Może twoja pociecha zachęcona smakowitym zapachem zechce spróbować czegoś nowego? U nas ten pomysł się sprawdził. Pisałam o tym więcej w tekście, w którym opisałam pachnące książki.

Czy bohater popularnej kreskówki może zachęcić do jedzenia warzyw?

Dzieci uczą się przez naśladownictwo. Chętnie też kopiują zachowania ulubionych kolegów, koleżanek czy… bohaterów ukochanych książek lub filmów.

Jedną z takich postaci jest JJ – mały chłopiec znany z popularnych na YouTubie i Netflixie filmów, z których dzieci uczą się anglojęzycznych piosenek. Okazuje się, że chłopczyk może również nauczyć maluchy jedzenia warzyw! „Cocomelon. Warzywa. To lubię!” to twardostronicowa książeczka dla najmłodszych wycięta w kształt arbuza, w której JJ opowiada o różnych gatunkach warzyw.

JJ mówi m.in., że ich jedzenie zapewnia nam siłę (np. do zabawy w rekina czy grania w piłkę) i zdrowie (nawet wtedy, kiedy na dworze jest zimno). Pokazuje też, na ile różnych sposobów można przyrządzić warzywa i przypomina, że przed jedzeniem należy je umyć, a nawet zachęca do samodzielnej uprawy! Zwraca się przy tym bezpośrednio do czytelniczek i czytelników, zadając im pytania o ulubione smaki, kolory i rozmiary roślin.

Czy twoje dziecko wie, skąd się bierze jedzenie?

Opowiadanie dzieciom o jedzeniu to nie tylko podkreślanie jego walorów zdrowotnych. Wychowujemy w końcu przyszłych konsumentów i konsumentki. Od nas zależy, czy będą potrafili podejmować w sklepie świadome decyzje, wybierać produkty dobre jakościowo, etyczne.

Tymczasem współczesne dzieci o pochodzeniu popularnych produktów żywnościowych wiedzą niewiele. Sprawdzano to w większości krajów. Francuskie dzieci myślą, że makaron rośnie na drzewach, jedna trzecia uczniów brytyjskich podstawówek sądzi, że sery wytwarza się z roślin, a 7% małych Amerykanów i Amerykanek jest przekonana, że brązowe krowy dają czekoladowe mleko.

W Polsce wcale nie jest lepiej. Z przeprowadzonego w 2015 roku badania „Przyszłość na talerzu” wynika, że co piąte dziecko sądzi, że żółty ser to mleko, które samo stwardniało, kolejne 5% – że jest tworzony z ubijanego żółtka. 4% dzieci uważa, że masło powstaje z ziaren masłowca, 3% myśli, że mleko pochodzi z bananowca!

Jednocześnie według tych samych badań aż 87% dzieci za główne źródło wiedzy o żywieniu podaje rodziców!

Naszym zadaniem, jak widać, jest nie tylko wyrobienie w dzieciach zdrowych nawyków żywieniowych. Powinno nam zależeć też na edukacji. Opowiadajmy dzieciom, jak jedzenie powstaje, jak czytać etykiety, jak sprawdzić, czy przy produkcji jedzenia nikt nie ucierpiał. Wiedza o produktach i ich pochodzeniu pomoże w przyszłości, a teraz wzbudzi zaufanie dziecka i zachęci do poznawania kolejnych smaków.

Wiem, co jem!

Pomogą w tym książki z nowej serii „Wiem, co jem! Akademia Mądrego Dziecka”.

Cztery tytuły przeznaczone dla starszych przedszkolaków i dzieci w wieku wczesnoszkolnym to „Czekolada”, „Pomidory”, „Banany” i „Chlebek”. Bardzo podoba mi się ten dobór produktów. Mamy owoc i warzywo, jest chleb, który jest podstawowym elementem diety wielu dzieci. I czekolada, którą przecież staramy się dzieciom podawać w ograniczonej ilości. To pokazuje, że nie ma „dobrych i złych” produktów i pomaga tworzyć zdrowe, nienacechowane emocjonalnie relacje z jedzeniem. Nie udajemy, że warto poświęcić uwagę tylko tym pokarmom z najniższego piętra piramidy zdrowego żywienia.

Każda książka wyczerpująco opowiada o produkcie, jego historii, sposobach jego produkcji lub uprawy. Dzieci dowiedzą się z nich, skąd dotarły do nas kakao i pomidory, jak kiedyś ludzie robili mąkę, jak udało się wyhodować banany, które nie mają pestek. Przeczytają też, jak wybierać dobrą jakościowo czekoladę czy pieczywo, a które składniki powinny nas zaalarmować, kiedy widzimy je na etykiecie. Całość uzupełniają zabawne ilustracje z sympatycznymi bohaterami i bohaterkami.

Jestem wdzięczna autorce Sandrine Dumas Roy za to, że poświęciła dużo miejsca etycznej i ekologicznej produkcji, podkreśliła, że dzieci nie powinny pracować na plantacjach, a rolnicy powinni bardziej dbać o to, jaki wpływ na środowisko naturalne ma ich działalność.

To książki, które będą również świetnym uzupełnieniem lekcji przyrody. Znajdują się w nich pojęcia takie, jak „płodozmian” czy „bylina”. Wytłumaczono, co to znaczy, że „ziemia leży odłogiem”. Opisano również, jak krok po kroku wyhodować własne pomidory.

Jeśli chcesz, żeby twoje dziecko jadło zdrowiej i świadomiej, zadbaj o uzupełnienie jego biblioteczki o pozycje, które pokażą mu, dlaczego warto!