Ten rok zaskoczył nas wszystkich. A przed rodzicami postawił zupełnie nowe wyzwania. Już pomijając nawet wszystkie historie związane z nauczaniem zdalnym. Jak rozmawiać z dziećmi o pandemii, obostrzeniach, zmianach w naszej codzienności? Jak wytłumaczyć, że nie możemy się widywać z bliskimi, że musimy nosić maseczki, dezynfekować ręce? W szczególnie trudnej sytuacji są rodzice kilkulatków. Maluchom najtrudniej zrozumieć nową rzeczywistość. Mojej rodzinie, jak zwykle, z pomocą przyszły książki.

„Co się stało?” – zapytacie. „Wszyscy mamy siedzieć w chacie”

W trakcie pierwszego, wiosennego lockdownu pojawiło się sporo publikacji dla dzieci o koronawirusie. Dostępne w większości on-line, powstawały z potrzeby serca, w odpowiedzi na dziecięce obawy i wątpliwości. Wśród nich pojawiła się między innymi historia, której bohaterami są: uwielbiana przez dzieci Basia i jej najbliżsi. Opowiadanie zatytułowane „Głupi wirus” jest już dostępne w papierowej wersji! Znalazło się w książce „Basia. Opowieści Miśka Zdziśka”, w której przygody dziewczynki poznajemy z perspektywy jej ukochanego pluszowego misia. „Głupi wirus!” – jakbym słyszała mojego pięcioletniego syna. Nie zliczę, ile razy w ciągu ostatnich miesięcy wypowiadał te słowa rozżalonym lub pełnym wściekłości głosem. Wtedy, gdy nie mógł iść na plac zabaw. Kiedy nie mógł spotkać się z kolegami. Pojechać do babci. Pójść do kina. Kiedy musieliśmy zrezygnować z jazdy konnej.

Bardzo dziwny teraz czas
Dotknął chyba wszystkich z nas:
Mamę, Tatę, Basię, Franka,
Babcie, Dziadków oraz Janka
Stryjków, ciocie, ich rodziny…
„Jakie tego są przyczyny?
Co się stało?” – zapytacie.
„Wszyscy mamy siedzieć w chacie”

To początek misiowej rymowanki, która poprzedza opowiadanie. Czytanie lub wyśpiewywanie tego wierszyka pomaga rozładować napięcie. I przypomina nam, że nie tylko nas dotyczy to, co się dzieje. Bo z sytuacją Basi i jej bliskich może się identyfikować każda polska rodzina. Ba! Myślę, że większość rodzin na świecie przeżywało i przeżywa to samo.

Pewnego dnia cały świat staje na głowie. Basia przestaje chodzić do przedszkola. Janek nie chodzi do szkoły, za to nauczyciele „przychodzą do niego. A właściwie do komputera rodziców”. A mały Franek zamiast na placu zabaw bawi się w piaskownicy zrobionej z miednicy. Na balkonie. „Dlaczego nie mogę pójść do przedszkola?” – pyta Basia. „Dlaczego wciąż muszę myć ręce?” – wtóruje siostrze Janek. „Dlaczego nie możemy odwiedzić Dziadków?” – chcą wiedzieć dzieci. Pokażcie mi dom, w którym nie padły te pytania. Sytuację Basi pogarsza dodatkowo to, że jej tata jest lekarzem. Pomaga leczyć tych, którzy zachorują. Nie wraca do domu.

Powoli dzieci przyzwyczają się do nowej sytuacji. Wiedzą już, że nie mogą odwiedzać ukochanych dziadków, bo dzięki temu ich chronią. Malują więc piękny obraz, którego zdjęcie wysyłają im mailem. I dzwonią, żeby z nimi porozmawiać. Przecież rodzinne więzi można podtrzymywać na wiele sposobów!

A jeśli ktoś z nas trafi do szpitala?

Kolejną książką o Basi, po którą ostatnio często sięgamy, jest „Basia i chorowanie”. Przyznam, że nie wiem, kto z nas bardziej potrzebuje tej lektury – ja czy dzieci?

To, że ktoś z nas może trafić do szpitala, jest ostatnio jednym z moich największych lęków. Ta książka pomaga go oswajać i przygotować dzieci na ewentualną wizytę w szpitalu.

Basia i chorowanie

Cała rodzina Basi choruje. Wygląda na to, że tata złapał gdzieś wirusa, który wywołuje biegunkę i wymioty. I zaraził całą rodzinę. Najgorzej czuje się Basia, dlatego tata postanawia ją zawieźć do szpitala. Ponieważ sam jest chory, nie może z nią zostać. Na szczęście dziewczynce będzie towarzyszyć ukochany stryjek, który sprawia, że szpitalne łóżko staje się całkiem znośne. Nawet niezbyt sympatyczna koleżanka z sali w końcu się rozchmurza dzięki wymyślonym przez niego zabawom. Przy okazji lektury dzieci dowiedziały się, jak wygląda przyjęcie do szpitala, podanie kroplówki, szpitalne sale. Mam nadzieję, że moi synowie nie będą musieli zweryfikować tej wiedzy w praktyce. Za to ostatnio, zachęceni czytaniem tej książki, bardzo chętnie bawią się w szpital. To też sposób na oswajanie lęku przed nieznanym!

Jak wytłumaczyć dziecku, że musi nosić maseczkę?

Kolejne nowości w życiu naszych dzieci to wszechobecne maseczki i płyny dezynfekujące.

Przyznaję, że byłam pełna obaw, jak moje dzieci zareagują na konieczność noszenia masek. Jeszcze przed pandemią próbowałam kilka razy nakłonić synów do zakładania ich w przychodni, kiedy przychodziliśmy do lekarza, żeby nie zarazili innych osób w poczekalni i „nie wymieniali się zarazkami” z innymi dziećmi. Zawsze się buntowali – maseczki po 30 sekundach lądowały na ziemi. Dziś wiem, że było to spowodowane złym samopoczuciem i stresującą sytuacją.

Kiedy na wiosnę wprowadzono obowiązek noszenia maseczek, sprawa wyglądała już zupełnie inaczej. To zasługa kilku rzeczy. Po pierwsze wyważonych rozmów, które przygotowały ich na nową sytuację. Myślę, że zwłaszcza tych prowadzonych przez nauczycielki w przedszkolu. Kiedy ja postanowiłam poruszyć temat epidemii, okazało się, że mój syn już wszystko wie! I podchodzi do sprawy spokojnie.

Po drugie bardzo szybko kupiliśmy maseczki w dziecięcym rozmiarze, w lubiany przez moich chłopców wzór moro. Po trzecie sami wpadli na to, że kiedy noszą maski, „są ninja”. Zdarzało się więc nawet, że musiałam ich namawiać, żeby je zdjęli!

Oczywiście miewali również kryzysy. W gorące dni albo wtedy, kiedy swędziały ich nosy.

Wiem też, że wiele dzieci źle znosi konieczność zasłaniania buzi. I że są maluchy, które boją się osób w maskach.

Wszystkim im z pomocą przyjdzie nowa książka z klapkami i ruchomymi elementami „Dlaczego nosimy maseczki?”.

Wydana kilka miesięcy temu we Włoszech, stała się od razu bestsellerem. Nic dziwnego! Jej autorką jest włoska uczona, wirusolożka Ilaria Capua, dyrektorka One Health Center of Excellence na Uniwersytecie Florydy.

W przystępny sposób tłumaczy najmłodszym czytelnikom i czytelniczkom, czym jest wirus, jak się przed nim bronić, dlaczego trzeba porządnie myć ręce mydłem – nie samą wodą – czemu warto nosić maseczki i rękawiczki, dlaczego trzeba dbać o dziadków, na przykład robiąc dla nich zakupy. Główna bohaterka Kaja w wyobraźni rozmawia z wirusem. Dowiaduje się, jak koronawirus podróżuje po świecie, jak przenosi się z jednej osoby na drugą. W ukrytych okienkach dzieci odnajdą naukowe fakty. To dla mnie bardzo ważne. Sama, rozmawiając z dziećmi, staram się podkreślać rolę naukowców i ich pracy w walce z pandemią. Jestem pewna, że rzetelna wiedza pomaga dzieciom zrozumieć trudną sytuację. Dzięki niej możemy rozmawiać z maluchami na ten poważny temat, nie strasząc ich niepotrzebnie.

Wielka siła przytulania

Nie wiem, jak długo wirus będzie jeszcze obecny w naszym życiu. Wiem natomiast, że pandemia to kawał życia moich synów – jeden z nich ma 3 lata, drugi 5. Dzisiejsze doświadczenia na pewno wpłyną na nich i na ich rówieśników. Od nas, dorosłych, zależy to, jaki ten wpływ będzie. Czy w przyszłości ze spokojem będą potrafili stawić czoła podobnym wyzwaniom? Jak będą wspominać czas spędzony w domu z rodzicami? Jak będą wyglądać ich relacje z bliskimi i przyjaciółmi? Czas pokaże. Mam nadzieję, że wszyscy wyjdziemy z tego w zdrowiu i silniejsi. Że uda nam się do siebie zbliżyć.

Najlepiej podsumowują to słowa Miśka Zdziśka, spisane oczywiście przez niezawodną Zofię Stanecką:

Dziwny czas to – mówię wam.
Dobrze, że nie jestem sam,
Mam do kogo się przytulić
I do snu kogo utulić.
Mogę kochać, mogę lubić,
Mogę się pokłócić, czubić,
Potem znowu się pogodzić.
Mogę solić albo słodzić,
Bo gdy kogo kochać mam,
Nigdy nie zostanę sam!