Kilka tygodni temu wspominałam Wam o wynikach badań, które zmotywowały mnie do zapewnienia dzieciom kontaktu z naturą i edukację przyrodniczą na temat naszego najbliższego otoczenia.

Badacze z Centre d’Etudes Biologiques de Chize we Francji sprawdzili poziom wiedzy dzieci na temat przyrody w ich okolicy oraz czy poziom ten zależy od ilości czasu spędzanego na kontakcie z naturą. Okazało się, że ankietowane dzieci z łatwością rozpoznawały egzotyczne gatunki zwierząt, ale nie znały tych, które żyły w ich okolicy. Nie miały też pojęcia, jak je chronić.

Nasze lokalne antylopy, pumy i reszta ferajny

Ponieważ sama wiem więcej o ochronie tygrysów niż rysi, postanowiłam, że w trakcie tegorocznych wakacji spróbujemy się dowiedzieć jak najwięcej o zwierzętach z polskich parków i lasów. A jak się później okazało – również o tych z naszego osiedla w środku miasta.

Podczas urlopu na Mazurach odwiedziliśmy Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie. Choć do końca nie byłam pewna, czy to miejsce będzie wystarczająco atrakcyjne dla moich przedszkolaków, okazało się, że wycieczka była strzałem w dziesiątkę. Trzylatek był szczęśliwy, mogąc karmić marchewką daniele. A pięcioletni syn słuchał już z zainteresowaniem opowieści przewodniczki o zagrożonych czarnych bocianach, które udało się wypuścić na wolność; rysiach, które urodziły się w tym parku, a dziś zamieszkują okoliczne lasy; czy o łyskach, które znamy z naszego przydomowego parku, ale do tej pory niewiele o nich wiedzieliśmy.

Dziękujemy za udostępnienie zdjęć parkowi w Kadzidłowie!

Bo jeż, jak wiesz…

Wybuch śmiechu spowodowała pogadanka o zwyczajach godowych jeży. Czy wiecie, że przez długie godziny samiec biega dookoła fukającej i kręcącej się wokół własnej osi samicy? Zainteresowanie mojego syna jeżami nie jest przypadkowe. W tym roku okazało się bowiem, że mamy kolczastego sąsiada. Pierwszy raz spotkaliśmy go późną wiosną podczas spaceru z psami. Od tego czasu zdarzało mi się wieczorem wracać po syna, który był już w piżamie, i obserwować z nim jeża wędrującego przez nasze osiedle. Razem z sąsiadami pilnowaliśmy, żeby miał zawsze świeżą wodę w miseczce pod blokiem. I przekonaliśmy jedną panią, że wczorajsza zupa to nie jest dobre pożywienie dla naszego Tuptusia.

Nic więc dziwnego, że kiedy w naszym domu pojawiła się książka „Porwanie jeża Eliasza” z serii „Pomóż mi przetrwać”, od razu wzbudziła wielki entuzjazm. To opowieść o jeżyku, który mieszkał wraz z mamą i rodzeństwem w domku dla żółwia w przydomowym ogrodzie. Był jeszcze bardzo mały, kiedy jego mama zdecydowała się przenieść rodzinę w bezpieczne miejsce. Eliasz był ostatni w kolejce i zanim mama zdążyła po niego wrócić, został znaleziony przez małego chłopca. Piotruś w dobrej wierze zabrał Eliasza z kryjówki, myśląc, że w ten sposób mu pomaga. W rzeczywistości zaś na zawsze rozdzielił go z rodziną.

Tata Piotrka nie wiedział, jak pomóc maleństwu. Eliasz nie chciał pić krowiego mleka. I bardzo dobrze! Z książki dowiedzieliśmy się, że może być ono dla jeży szkodliwe, w odróżnieniu od mleka… kociego. Jeżyk miał dużo szczęścia. W azylu dla zwierząt mieszkała kotka, która  zgodziła się go przygarnąć, a jego pracownicy opiekowali się jeżem tak, żeby nie zdążył przyzwyczaić się do ludzi i nauczył się sam zdobywać pożywienie. Wszystko poszło zgodnie z planem i Eliasz, kiedy nieco podrósł, został wypuszczony na wolność.

O, jeżu drogi!

Ta lektura to bardzo cenna lekcja. Moje dzieci już wiedzą, że lepiej nie podchodzić do małych zwierząt, które spotkają w parku czy w lesie. Zazwyczaj ich rodzice są w pobliżu, a młode, choć wyglądają na bezbronne, nie potrzebują naszej pomocy. Historie podobne do losów książkowego jeża przeżyły sarny czy sowy, które spotkaliśmy w Parku w Kadzidłowie. Wiem, że dzieci bardzo poważnie potraktowały te informacje.

Ponieważ jeże mają w ciągu roku dwa mioty i młodsze tegoroczne jeżyki będą się rodzić nawet do końca września, przeczytajcie dzieciom historie Eliasza. Jeże żyją wszędzie, nie tylko w lasach, ale też w miastach. W samej Warszawie jest ich kilka tysięcy! Może się więc zdarzyć, że spotkacie je na swojej drodze tej jesieni.

Z „Porwania jeża Eliasza” dowiecie się też, jak pomóc jeżom jesienią. Jeśli macie ogród, zostawcie w nim kupkę zgrabionych liści. Będzie świetną kryjówką. Jeże odwdzięczą się wam na wiosnę, wyjadając ślimaki. Jeśli chcecie dokarmić jeża, kupcie karmę dla psa lub kota. To rada od ekspertów z Kadzidłowa. W żadnym razie nie podsuwajcie im resztek ze stołu. Zresztą mogą być one szkodliwe również dla innych zwierząt, które się na nie skuszą.

„Te, co skaczą i ćwierkają”

Odkąd realizuję z dziećmi misję dbania o naszych czteronożnych i skrzydlatych sąsiadów, nauczyłam się wraz z nimi rozpoznawać różne ich gatunki. Wiemy już, że niedaleko nas mają gniazdo sójki. W specjalnie przygotowanych budkach mieszka też sporo jerzyków. Powoli zapełniamy naklejkami strony w książce „Mój zeszyt obserwacji przyrodniczych. Przyroda w mieście”. Spośród wymienionych w nim zwierząt żyjących w mieście spotkaliśmy już nie tylko różne gatunki ptaków i owadów, ale również kunę i szczura.

Wiem, że dzieci nie mogą się już doczekać czasu, kiedy będą mogły dokarmiać żyjące w okolicy ptaki. Z zeszytu „Nasza Przyroda. Środowisko i jego ochrona” z serii „Akademia Ekowiedzy” moi synowie dowiedzieli się, że najlepiej z tym poczekać do nadejścia mrozów.

Jak co roku będą wysypywać kaszę i warzywa kaczkom w parku, ale wiem, że w tę zimę nie obejdzie się też bez specjalnych ciasteczek dla ptaków na balkonie. Przepis na nie wypatrzyliśmy w książce „Odkrywcy przyrody”.

A Wy? Jakie zwierzęta spotykacie w swojej okolicy?